10 sierpnia 2013

Wybory...i po wyborach.

    Dnia 28 lipca br., miały miejsce wybory do tutejszego parlamentu. Po raz pierwszy mogłam uczestniczyć w nich jako obywatel. Nie było jednak pewne, czy znajduję się na liście, ponieważ dopiero niedawno zostałam obywatelką, więc istniała szansa, że mnie jeszcze nie policzono. Mieszkamy w takim dziwnym miejscu, że ciężko zlokalizować je na google maps, a co dopiero na liście do głosowania. Głosowanie odbywało się 2 wsie dalej od miejsca, gdzie mieszkamy. Nie wiem jakim cudem podlega nasze angielskie osiedle pod wieś X skoro najbliższa  - raptem 5 min autem jest wioska Y - nie wnikam jednak w to - nauczona kilkuletnim mieszkaniem w tej części wyspy wiem, że i tak nie dostałabym właściwiej  i konkretnej odpowiedzi. W każdym razie, uzbrojona w mój tutejszy dowód osobisty, pojechałam z mężem na głosowanie. Odbywało się ono w centrum wsi, w budynku, który hmm...nawet nie wiem jak określić, bo stodołą to to nie było, ale z kolei budynkiem gdzie rezyduje muhtar (odpowiednik naszego polskiego sołtysa/wójta) też nie. Raczej przypominało mi to coś na kształt dawnych klubów wiejskich. Po wejściu ukazał mi się stół do bilarda, kilka plastikowych krzesełek ogrodowych, stoliki do gry w karty i...stół komisji (nakryty zielonym obrusem), wielka metalowa okłódkowana urna, komisja głosowania - patrząca dziwnie na mnie, składająca się z mężczyzny odpowiedzialnego za prawidłowe składanie kart do głosowania i odpowiednie włożenie ich do urny, oraz młodych Turczynek, które wyszukiwały głosującego na listach. Jednym słowem to samo co na naszych polskich głosowaniach. Procedura ta sama: podanie dowodu osobistego i miejsca zamieszkania -  w naszym przypadku osiedle Z - zostaliśmy wyszukani na liście po ok 10 min ich wertowania. Pierwszy głosował mój mąż. Następnie ja. Wcześniej ustaliliśmy w domu na kogo mamy głosować - mąż spisał mi nazwy partii i nazwiska, żebym potrafiła odnaleźć i nie pomyliła się. Znalazłam bez problemu. Oddałam głos poprzez postawienie X koło nazwiska. I tak mogłam zagłosować na wszystkich z jednej partii i, co bym się nie trudziła, obok mnie leżał stempelek z napisem "evet", czyli "tak" - zamiast iksowania obok nazwisk kandydatów mogłam walnąć stempel przy obrazku partii  i już było zagłosowane. My jednak glosowaliśmy na kilu kandydatów z różnych partii, bo tak też można było oddać głos, więc stawiałam X w kilku miejscach.
Następnie podałam kartę do głosowania Panu od urny, on złożył ją przy mnie, a następnie wrzucił do urny. Potem musiałam podpisać się na listach głosujących. Co ciekawe podpisując się , zauważyłam, że część podpisów to odciski palców, a więc jednak to prawda, że niektórzy nie potrafią tu pisać.
Po skończonym głosowaniu pojechaliśmy do domu.
W skrócie o co chodziło z tymi wyborami. Jak już wspomniałam można było głosować na jedna partię lub na kilku różnych kandydatów z kilku partii. Wybory były do tutejszego parlamentu.
Łącznie głosowano na 5 partii. Głosowanie trwało do godziny 18tej lokalnego czasu.
Nie będę opisywać jakie partie były i każdego z kandydatów oraz dlaczego wybory się odbyły, o tym możecie poczytać sobie tutaj: http://wyborcza.pl/1,91446,14342269,Cypr_Polnocny__Jest_szansa__ze_do_parlamentu_wejda.html oraz http://wiadomosci.onet.pl/swiat/cypr-polnocny-rozpoczely-sie-wybory-do-parlamentu/8gkrl .
Generalnie frekwencja wyborcza była bardzo niska w tym roku, chyba najniższa od kilku lat (być może to przez ramazan, albo okres wakacyjny). Tylko 69,6% uprawnionych do głosowania oddało swoje głosy. W poprzednich latach było znacznie więcej: 2009 (81%), 2010 (76%). W tych wyborach wygrała partia CTP (Cumhuriyetçi Türk Partisi) Turecka Partia Republikańska - 21 miejsc w parlamencie. Najwięcej na tę partię głosowano w Nikozji (41,33%). Na drugim miejscu znalazła się Partia Narodowej Jedności UBP (Ulusal Birlik Partisi). Ta otrzymała 14 miejsc w parlamencie. Na nią z kolei najwięcej głosowano w Güzelyurt (32,82%).
Karta do głosowania była wielkości kartki A4, a na niej kolorowy wydruk każdego z logo partii wraz z nazwą, a pod nim nazwiska kandydatów i obok każdego z nazwisk pusty kwadracik do postawienia X. Do parlamentu mogło wejść tylko 50 osób, którzy będą przez 5 lat sprawowali swoje urzędy "poselskie".
Cieszyłam się na te wybory, po pierwsze w związku z nowym doświadczeniem, a po drugie, mogłam już coś zrobić dla tego, kraju gdzie mieszkam jako obywatel pełnoprawny, mogłam o czymś zadecydować, mieć swój własny udział, powiedzmy w "rozwoju" tego kraju.

3 komentarze:

  1. A wiesz, nigdy się nie zastanawiałam, jak głosują ludzie niepiśmienni. Nigdy nie wpadłam na pomysł z zostawieniem odcisku palca... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W Polsce też coraz mnie ludzi głosuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że frekwencja wyborcza spada, bo właśnie głosując mamy jakiś wpływ na to kto będzie rządził krajem, bo przecież "lepiej" narzekać niż iść i oddać swój głos zgodnie z własnymi przekonaniami politycznymi. A myślałam, że tylko w Polsce ludziom nie chce się iść zagłosować.

    OdpowiedzUsuń