Dnia 28 lipca br., miały miejsce wybory do tutejszego parlamentu. Po raz pierwszy mogłam uczestniczyć w nich jako obywatel. Nie było jednak pewne, czy znajduję się na liście, ponieważ dopiero niedawno zostałam obywatelką, więc istniała szansa, że mnie jeszcze nie policzono. Mieszkamy w takim dziwnym miejscu, że ciężko zlokalizować je na google maps, a co dopiero na liście do głosowania. Głosowanie odbywało się 2 wsie dalej od miejsca, gdzie mieszkamy. Nie wiem jakim cudem podlega nasze angielskie osiedle pod wieś X skoro najbliższa - raptem 5 min autem jest wioska Y - nie wnikam jednak w to - nauczona kilkuletnim mieszkaniem w tej części wyspy wiem, że i tak nie dostałabym właściwiej i konkretnej odpowiedzi. W każdym razie, uzbrojona w mój tutejszy dowód osobisty, pojechałam z mężem na głosowanie. Odbywało się ono w centrum wsi, w budynku, który hmm...nawet nie wiem jak określić, bo stodołą to to nie było, ale z kolei budynkiem gdzie rezyduje muhtar (odpowiednik naszego polskiego sołtysa/wójta) też nie. Raczej przypominało mi to coś na kształt dawnych klubów wiejskich. Po wejściu ukazał mi się stół do bilarda, kilka plastikowych krzesełek ogrodowych, stoliki do gry w karty i...stół komisji (nakryty zielonym obrusem), wielka metalowa okłódkowana urna, komisja głosowania - patrząca dziwnie na mnie, składająca się z mężczyzny odpowiedzialnego za prawidłowe składanie kart do głosowania i odpowiednie włożenie ich do urny, oraz młodych Turczynek, które wyszukiwały głosującego na listach. Jednym słowem to samo co na naszych polskich głosowaniach. Procedura ta sama: podanie dowodu osobistego i miejsca zamieszkania - w naszym przypadku osiedle Z - zostaliśmy wyszukani na liście po ok 10 min ich wertowania. Pierwszy głosował mój mąż. Następnie ja. Wcześniej ustaliliśmy w domu na kogo mamy głosować - mąż spisał mi nazwy partii i nazwiska, żebym potrafiła odnaleźć i nie pomyliła się. Znalazłam bez problemu. Oddałam głos poprzez postawienie X koło nazwiska. I tak mogłam zagłosować na wszystkich z jednej partii i, co bym się nie trudziła, obok mnie leżał stempelek z napisem "evet", czyli "tak" - zamiast iksowania obok nazwisk kandydatów mogłam walnąć stempel przy obrazku partii i już było zagłosowane. My jednak glosowaliśmy na kilu kandydatów z różnych partii, bo tak też można było oddać głos, więc stawiałam X w kilku miejscach.
Następnie podałam kartę do głosowania Panu od urny, on złożył ją przy mnie, a następnie wrzucił do urny. Potem musiałam podpisać się na listach głosujących. Co ciekawe podpisując się , zauważyłam, że część podpisów to odciski palców, a więc jednak to prawda, że niektórzy nie potrafią tu pisać.
Po skończonym głosowaniu pojechaliśmy do domu.
W skrócie o co chodziło z tymi wyborami. Jak już wspomniałam można było głosować na jedna partię lub na kilku różnych kandydatów z kilku partii. Wybory były do tutejszego parlamentu.
Łącznie głosowano na 5 partii. Głosowanie trwało do godziny 18tej lokalnego czasu.
Nie będę opisywać jakie partie były i każdego z kandydatów oraz dlaczego wybory się odbyły, o tym możecie poczytać sobie tutaj: http://wyborcza.pl/1,91446,14342269,Cypr_Polnocny__Jest_szansa__ze_do_parlamentu_wejda.html oraz http://wiadomosci.onet.pl/swiat/cypr-polnocny-rozpoczely-sie-wybory-do-parlamentu/8gkrl .
Generalnie frekwencja wyborcza była bardzo niska w tym roku, chyba najniższa od kilku lat (być może to przez ramazan, albo okres wakacyjny). Tylko 69,6% uprawnionych do głosowania oddało swoje głosy. W poprzednich latach było znacznie więcej: 2009 (81%), 2010 (76%). W tych wyborach wygrała partia CTP (Cumhuriyetçi Türk Partisi) Turecka Partia Republikańska - 21 miejsc w parlamencie. Najwięcej na tę partię głosowano w Nikozji (41,33%). Na drugim miejscu znalazła się Partia Narodowej Jedności UBP (Ulusal Birlik Partisi). Ta otrzymała 14 miejsc w parlamencie. Na nią z kolei najwięcej głosowano w Güzelyurt (32,82%).
Karta do głosowania była wielkości kartki A4, a na niej kolorowy wydruk każdego z logo partii wraz z nazwą, a pod nim nazwiska kandydatów i obok każdego z nazwisk pusty kwadracik do postawienia X. Do parlamentu mogło wejść tylko 50 osób, którzy będą przez 5 lat sprawowali swoje urzędy "poselskie".
Cieszyłam się na te wybory, po pierwsze w związku z nowym doświadczeniem, a po drugie, mogłam już coś zrobić dla tego, kraju gdzie mieszkam jako obywatel pełnoprawny, mogłam o czymś zadecydować, mieć swój własny udział, powiedzmy w "rozwoju" tego kraju.
Następnie podałam kartę do głosowania Panu od urny, on złożył ją przy mnie, a następnie wrzucił do urny. Potem musiałam podpisać się na listach głosujących. Co ciekawe podpisując się , zauważyłam, że część podpisów to odciski palców, a więc jednak to prawda, że niektórzy nie potrafią tu pisać.
Po skończonym głosowaniu pojechaliśmy do domu.
W skrócie o co chodziło z tymi wyborami. Jak już wspomniałam można było głosować na jedna partię lub na kilku różnych kandydatów z kilku partii. Wybory były do tutejszego parlamentu.
Łącznie głosowano na 5 partii. Głosowanie trwało do godziny 18tej lokalnego czasu.
Nie będę opisywać jakie partie były i każdego z kandydatów oraz dlaczego wybory się odbyły, o tym możecie poczytać sobie tutaj: http://wyborcza.pl/1,91446,14342269,Cypr_Polnocny__Jest_szansa__ze_do_parlamentu_wejda.html oraz http://wiadomosci.onet.pl/swiat/cypr-polnocny-rozpoczely-sie-wybory-do-parlamentu/8gkrl .
Generalnie frekwencja wyborcza była bardzo niska w tym roku, chyba najniższa od kilku lat (być może to przez ramazan, albo okres wakacyjny). Tylko 69,6% uprawnionych do głosowania oddało swoje głosy. W poprzednich latach było znacznie więcej: 2009 (81%), 2010 (76%). W tych wyborach wygrała partia CTP (Cumhuriyetçi Türk Partisi) Turecka Partia Republikańska - 21 miejsc w parlamencie. Najwięcej na tę partię głosowano w Nikozji (41,33%). Na drugim miejscu znalazła się Partia Narodowej Jedności UBP (Ulusal Birlik Partisi). Ta otrzymała 14 miejsc w parlamencie. Na nią z kolei najwięcej głosowano w Güzelyurt (32,82%).
Karta do głosowania była wielkości kartki A4, a na niej kolorowy wydruk każdego z logo partii wraz z nazwą, a pod nim nazwiska kandydatów i obok każdego z nazwisk pusty kwadracik do postawienia X. Do parlamentu mogło wejść tylko 50 osób, którzy będą przez 5 lat sprawowali swoje urzędy "poselskie".
Cieszyłam się na te wybory, po pierwsze w związku z nowym doświadczeniem, a po drugie, mogłam już coś zrobić dla tego, kraju gdzie mieszkam jako obywatel pełnoprawny, mogłam o czymś zadecydować, mieć swój własny udział, powiedzmy w "rozwoju" tego kraju.
A wiesz, nigdy się nie zastanawiałam, jak głosują ludzie niepiśmienni. Nigdy nie wpadłam na pomysł z zostawieniem odcisku palca... :D
OdpowiedzUsuńW Polsce też coraz mnie ludzi głosuje
OdpowiedzUsuńSzkoda, że frekwencja wyborcza spada, bo właśnie głosując mamy jakiś wpływ na to kto będzie rządził krajem, bo przecież "lepiej" narzekać niż iść i oddać swój głos zgodnie z własnymi przekonaniami politycznymi. A myślałam, że tylko w Polsce ludziom nie chce się iść zagłosować.
OdpowiedzUsuń