12 czerwca 2013

Kino po turecku

      Każdy z Nas lubi chodzić do kina. Fajnie sobie usiąść w fotelu z popcornem, z czymś do picia i oglądać seans. Tureckie kino niczym, w sumie się nie różni od takiego kina w Polsce. Królują multipleksy, jak i jednosalowe malutkie kina.
     Nie inaczej jest w tej części wyspy. Tutaj w każdym mieście jest kino, a nawet zdarza się, że jest ich aż 2. Seanse zaczynają się już od około godziny 14 i trwają z przerwami do północy. Największą siecią kinową w tej części Cypru jest Lemar Cineplex - prawie na naszym europejskim poziomie, z dolby-surround, w miarę wygodne krzesła, nawet 3D filmy można oglądać, co do niedawna było tylko małym marzeniem. Lemar Cineplex jest częścią firmy, która ma tu sieć swoich supermarketów - Lemar. Tam gdzie jest duży Lemar będzie też i kino. Jednym z pierwszych, które tu powstało było to w Nikozji, potem Kyrenia, a teraz od niedawna Lemar Cineplex przywędrował po latach do Famagusty. Do tej pory chodziliśmy z mężem do starego kina w Famaguście, które jeszcze znajduje się niedaleko prywatnego szpitala Magusa Tip Merkezi. Było to / jest kino 3 salowe - czy teraz będzie działać jak przywędrował tu multipleks? tego nie wiem, czas pokaże, na razie jeszcze "żyje". To właśnie w nim po raz pierwszy oglądałam tutaj film - nie pamiętam co to było, ale dzięki tureckim napisom, mogliśmy z mężem razem oglądać, bez potrzeby tłumaczenia mi co kto powiedział i o co w ogóle w filmie chodzi. Część filmów bywa dubbingowanych niestety i na takie filmy nie chodzę, bo i tak bym rozumiała 5 przez 10. 
   Wracając do mojego pierwszego wrażenia w tym kinie. Stare fotele, małe salki - ale z 2 strony pomyślałam, że to taki urok wyspy, tłumów pewnie nie ma - przypominało mi się zaraz kino w moim mieście (już nie istniejące) z mini salką, gdzie kiedyś oglądaliśmy "poranki", a z klasą poszło się raz kiedyś na film fabularny "Cudowne dziecko" (pamiętacie?). Poczułam, więc się cofnięta nieco do lat późnych 80tych, wczesnych 90tych. Zaczął się film, siedzę sobie grzecznie, jem popcornik, popijam wodą z butelki, gdy nagle w najlepszym momencie filmu, w połowie trwania seansu, gaśnie ekran! Zapalają się wszystkie swiatła! Mówię do męża: " cholera, co jest? popsuło się? ", patrzę wszyscy wychodzą - myślę może, jakas ewakuacja kina czy coś takiego, a tu mąż uświadamia mnie śmiejąc sie z mojej paniki w oczach, że to normalne, teraz jest przerwa na siusiu in papierosa! No żesz szlag mnie jasny trafił... ale jak to? za co? I ja nie paląca mam czekać teraz, aż każdy wróci z palenia na zewnątrz kina i wtedy zostanie puszczony film?! niedoczekanie! Byłam wściekła. Przerwa trwała 10 min, podirytowana bardzo, zszokowana i zawiedziona musiałam odczekać swoje i kiedy wszyscy wrócili, film został puszczony od momentu jego przerwania. Wtedy sobie powiedziałam, że wiecej do kina tu nie przyjdę, że to idiotyzm przerywać filmy w połowie, ale w Turcji podobno też tak jest! No masakra jakas!
   Niestety w kolejnych latach zaczęłam się do tego przyzwyczajać, nadal mnie to denerwuje, szczegolnie na filmie akcji lub s-f / jak to się zdarzyło w zeszly weekend, kiedy poszliśmy do nowego kina obejrzeć najnowszy Star Trek: Into the Darkness / , w najlepszym momencie filmu, wręcz w kluczowym - traaach światła włączone i wszyscy "out" z sali. Nadal mnie to dziwi, chociaż już takim oburzeniem mnie to nie napawa jak za pierwszym razem.
    Jest jeden w sumie pozytyw z chodzenia tu do kina, filmy przychodza tutaj szybciej niz do Polski, często sprawdzam kiedy premiera jest w Polsce a kiedy w Turcji i bywa, ze oglądam pierwsza film, zanim moi znajomi tydzień później lub 2 tygodnie później pójdą w Warszawie do kina. To muszę przyznać jest niezłe, ze mogę obejrzeć film ciut szybciej. Do tego nie ma tych 15 minut reklam jak to u Nas w Polsce jest, owszem zanim zacznie się film, jest 10 min, ale zwiastunów filmów, które niedługo będzie można obejrzeć na ekranie, ale reklam jako takich nie ma. Co się chwali.      Niemniej jednak wole cały seans bez przerw niż seans z przerwa zdecydowanie wpływa to na odbiór filmu i moje samopoczucie. Owszem zdarza się też tak, że niektóre filmy w ogole tu nie trafiają, było już kilka przypadków, np film w Nikozji był wyświetlany, a w innych miastach nie, albo w cale nie był dostarczony na wyspę - czy dany film jest wyświetlany, sprawdzić to można łatwo na stronie repertuaru kin. Niestety parę razy na film się nie doczekałam. Teraz odkąd w Famaguście jest multipleks mam nadzieje, że nie będzie z tym już problemu.
      Reasumując - nie zdziwcie się jeśli pójdziecie do kina i w połowie filmu zapalą się światła, to jest jak najbardziej "normalne" i trzeba jedynie spróbować to zaakceptować, bo polubić raczej się nie da. Zastanawiałam się jakby to było gdyby w Polsce w takim multikinie nagle przerwać film...? :)
     Mój mąż twierdzi, że dla niego to jest dziwne siedzieć tyle godzin na seansie, bez rozprostowania nóg i wyjścia do wc, że jak my Polacy wytrzymujemy taki np. 3 godzinny film? no jak to jak? mówię, całkiem normalnie!




Link do repertuaru kin znajdziecie po lewej stronie nieco na dole od tego posta, ale dla nieco leniwych, wklejam bezpośrednio pod postem:

http://www.intersinema.com/kktc-sinemalari/

5 czerwca 2013

Dodatek do dzisiejszego posta

Warto się zapoznać:
 
To tak odnośnie mojego dzisiejszego posta z rana.

Cyżby szansa na zjednoczenie?

       "Rozmowy ws. przezwyciężenia podziału Cypru mogą rozpocząć się w najbliższych miesiącach. - Jeśli jest dobra wola, to wszystko jest możliwe. Jesteśmy na etapie przygotowań - powiedział prezydent Republiki Cypru i przywódca Greków cypryjskich Nikos Anastasiades po spotkaniu z przywódcą Turków cypryjskich Dervisem Eroglu."


      Szczerze wątpię w to, żeby w końcu doszło do zjednoczenia. Te rozmowy trwają już tyle lat i nigdy nic z nich nie wychodzi. Każdy stawia warunki i czegoś wymaga a nikt nic nie daje od siebie (mówię tu teraz o obu stronach). Na początku myślałam, że to zjednoczenie ma sens, że w końcu po latach dojdą do porozumienia obie strony i będzie tu normalnie jak w innych europejskich krajach. Niestety zawziętość i pamiętliwość robią swoje. Jest tyle nienawiści w grekach cypryjskich do turków, że aż żal. Non stop grecka propaganda jest wtłaczana ludziom do głowy, turystom, dzieciom w szkołach o "złych turkach z północy".
    Nie wiem dlaczego, ale tu nie spotkałam się ze złymi opiniami na temat greckiej strony. Przechodząc wielokrotnie granicę, nigdy nie słyszałam od turków, ze grecka strona jest zła, że grecy będą czekać za rogiem, tylko żeby mnie porwać i zgwałcić, że kradną, oszukują i rabują. Natomiast te i inne słowa słyszałam zawsze od strażników granicznych greckich.
      Tutaj też są Turcy, którzy nie lubią greków, pamiętają tamte czasy, mówią , że nie da się na razie z nimi pojednać, bo oni chcą za dużo. Mam też wrażenie, że się boją, że historia może się powtórzyć.
Nie rozumiem tylko co ma Turcja do tego wszystkiego po tylu latach, bo powinna dawno się stąd zwinąć, a nadal ma swoje bazy wojskowe, a przecież turecka część wyspy ma swoje własne wojsko i bazy. Mam wrażenie , ze turecki rząd ma swój jakiś chytry plan, a to nie dobrze.
Chciałabym, żeby konflikt ten się skończył raz na zawsze, żeby tutaj był normalnie, żeby było łatwiej żyć, bez tylu embargo, żeby było tu jak w reszcie Europy, żebym nie musiała chociażby targać walizek z rzeczami, z Polski, których tutaj kupić nie mogę, żebym mój mąż mógł przejść swobodnie na grecką stronę i polecieć ze mną taniej do Polski, żeby mógł odwiedzić wioskę swojego dziadka i zobaczyć jego dom (o ile jeszcze tam stoi). A tu jest trzeci świat, niestety. Osobiście nie widzę szans na zjednoczenie, za dużo nienawiści nadal po greckiej stronie, aby to się udało i na razie wg mnie nie powinno dojść do zjednoczenia -  z żalem to piszę. Jeszcze za mało czasu upłynęło, wciąż rany są zbyt świeże po obu stronach, aby można było sobie wybaczyć i próbować żyć normalnie razem w zgodzie. Dlatego nie wiem czy te rozmowy jesienne coś dadzą, czy znowu nie będzie tak, że się oboje Panowie prezydenci spotkają na kawkę, pogadają, uścisną sobie rękę i każdy pójdzie na swoją część podwórka. Szczególnie, że ten tutejszy prezydent nie kwapi się do połaczenia obu części od początku swojej prezydentury.
Pożyjemy, zobaczymy, musiałby się teraz chyba zdarzyć cud, żeby doszło do jakiegoś dobrego porozumienia...