15 czerwca 2011

Pierwsze wrażenie...

Moje pierwsze wrażenie po przekroczeniu granicy z częścią północną było takie, że, tutaj muszę zacytować samą siebie: "chyba tak musiało być u Nas za komuny"!. Oto idę ulicą i pełno tureckich i północnocypryjskich flag, na każdym skwerze, rondzie pomnik, popiersie, monument lub statua Atatürka ukochanego wodza Turków. Czasami jego miejsce zajmują statuy żołnierzy z bronią gotową do wystrzału i wszędzie flagi. Pamiętam, że zrobiło to wszystko na mnie wrażenie. Przecież u Nas w Polsce tak nie ma! Owszem pojawiają się tu i ówdzie pomniki znanych osobistości, ale zawsze dotyczy to różnych osób, a tu tylko jednej i najważniejsze postaci. Przez krótki czas, zanim się ocknęłam z tego krótkotrwałego "szoku", myślałam, że znajduje się w kraju socjalistycznym, coś a la Chiny, gdzie wszędzie widać wizerunki umiłowanego przywódcy. Okazało się, że byłam w wielkim błędzie, Cypr Północny wcale nie jest socjalistyczny, ba wszystko jest w sklepach, nie ma pochodów, anie defilad wojskowych z byle powodu,  nie też ma godziny policyjnej ani wojska na ulicach , czym mnie straszył "miły" grecki strażnik, któremu musiałam okazać paszport do kontroli. Nikt mnie też nie porwał od razu , nie zaciągnął w krzaki i nie zgwałcił - przed tym z kolei przestrzegał mnie kierowca taksówki-busa, który całą drogę z Paphos do Nikozji usiłował wyperswadować mi podróż na "złą część Cypru".
Musicie wiedzieć, że granicę trzeba pokonywać z paszportem lub dowodem osobistym. Odbywa się to w ten sposób jak kiedyś u Nas w Polsce. Problem może być tylko z powrotem, bowiem Turcy cypryjscy dają do wypełnienia wizę i podobno, jeśli Grek cypryjski zobaczy, owa karteczkę może Nas nie wpuścić, ponieważ wracamy z kraju nielegalnego, nie istniejącego i wg nich jest to jakby "nielegalne" przekraczanie granicy. Nie wiem czy kogoś strażnik po greckiej stronie nie wpuścił z powrotem, dlatego dla pewności, chowam paszport i pokazuję dowód osobisty, lub chowam do kieszeni ową karteczkę. O tym jak taka wiza wygląda, co na niej się wpisuje, na ile starcza opiszę w innym poście.
Po pierwszym zdziwieniu flagami i posągami, przyszedł czas na zachwyty, ach to jedzenie, jacy Ci Turcy są mili, chętnie próbują pomóc mimo, że bariera językowa jest, próbują na migi, metodami obrazkowymi :) Jeszcze w Nikozji, gdzie jest dużo turystów można się swobodnie dogadać po angielsku lub grecku, ale jak mawia polskie przysłowie: "im dalej w las..." tym gorzej się dogadać.
Natomiast wrażenia z estetyki kraju zabytków, przyrody i przepięknych złotych , piaszczystych plaż, są bezcenne, trzeba być tu i sprawdzić osobiście. Zdecydowanie po pierwszym przybyciu na tę stronę odnalazłam tu część swojej archeologicznej duszy - tylu zamków średniowiecznych i ruin, starych miast, skupionych w jednym tak malutkim w sumie kraju, jeszcze nie widziałam. Mogłabym się rozpisywać na te tematy bez końca (co nie omieszkam później uczynić).
Kończąc ten post pozwolę sobie wstawić parę fotek znalezionych w necie monumentów poświęconych Atatürkowi wraz z flagami Turcji i Cypru Północnego.

Pomnik Atatürka w Nikozji.


Atatürk i flagi w Kyrenii.