28 kwietnia 2013

Artykuły spożywcze NIE i TRUDNO dostępne.

Przygotowałam listę artykułów spożywczych, których NIE można dostać po tej stronie wyspy:

kapusta kiszona
ogórek kiszony, małosolny
chleb razowy na zakwasie (taki w stylu polskim)
chleb orkiszowy,
grahamki
grzyby suszone, świeże, marynowane
mięso wieprzowe (wszystko prócz boczku)
kiełbasy suche, wędzone, surowe, gotowane
biała kiełbasa
kabanosy
wędliny wędzone
śledzie
smalec
maślanka
jogurty pitne
masło klarowane
mąka ziemniaczana, krupczatka, razowa, kukurydziana
mak
kisiel
galaretki o smakach polskich owoców (np. agrestowa, poziomkowa)
kasza jaglana
kasza krakowska
pęczak
groch
biały ser niesolony twarogowy (chodzi o taki jaki jest w Polsce)
ser feta
kwaśna śmietana
serki homogenizowane
korzeń pietruszki (jest sama nać)
rabarbar
rzeżucha
koper włoski
marcepan / masa marcepanowa
budyń śmietankowy
aromat rumowy, arakowy, śmietankowy
kandyzowana skórka pomarańczowa, cytrynowa
mieszanka keksowa
ziele angielskie
pieprz biały, cytrynowy, cayenne
jałowiec
majeranek
estragon
zioła prowansalskie
kminek polski
kostka bulion grzybowy
chrzan
ćwikła
polska wódka
polskie piwo
spirytus spożywczy
ocet spirytusowy
syrop malinowy
wiśnie ( tylko w formie dżemu lub kompotu)
poziomki
jagody
agrest
borówka amerykańska

świeża żurawina
kawa zbożowa
herbata czerwona
biszkopty
glukoza w proszku
cukierki krówki, kukułki, raczki, michałki, mieszanka wedlowska, krakowska i inne popularne polskie słodycze i batony
szprotki w oleju, sosie pomidorowym

porzeczki (czarna <- jest tylko w formie dżemu, czerwona, biała)

Poniżej produkty TRUDNO dostępne, które okazjonalnie pojawiają się:

mleko w proszku 
mleko kozie - 7,90 TL (1l)
mleko skondensowane - 3,40 TL (400g)
biały ser kozi - 8,90 TL (200g)
desery mleczne (bardzo mały wybór)
kardamon
kasza gryczana (bywa z firmy Selva)
gotowe dania z serii Uncle Bens
maliny (tylko mrożone) - 16 TL (300g)
jeżyny (są mrożone, ale bywają też świeże) 
jogurty owocowe (bardzo mały wybór)
żelatyna - 8,
90 TL (70g)
żurawina w formie dżemu/konfitury itd. - 7,25 TL (250g)
soki w stylu "Karotki" i "Kubusia"
ryby wędzone (właściwie widziałam kilka razy makrelę wędzoną, ale nie kupiłam, bo była trzymana poza chłodnią) - 6,15 TL
cukier brązowy (ten cukier brązowy co można złapać jest to zwykły biały cukier barwiony)
cukier brązowy demerara i muscovado - 6 TL (500g)

syrop klonowy/golden syrup - 24,95 TL (250ml)
batoniki firmy Kinder - 1,99 TL
świeże ryby (są w sklepach przeważnie mrożone)
biszkopty podłużne - 12,50 TL (150g)
mąka z otrębami
mąka żytnia - 6,15 TL (1kg)
gotowe kompoty - 8,50 TL (500ml)
lody-sorbety owocowe w pudełku
jaja przepiórcze
korzeń selera (nać dostępna powszechnie)
kapusta pekińska
mięso z indyka, kaczki, gęsi (bywają mrożone gotowe)

To na razie tyle co mi przychodzi do głowy. Jeśli macie pytania o konkretny produkt napiszcie w komentarzu poniżej tego posta i wtedy sprawdzę, albo przypomnę sobie czy jest i edytuję post.
Produkty, które nie wymieniłam są dostępne cały czas. Następny post myślę, że zrobię o art. spożywczych, których nie kupicie w Polsce lub są trudno dostępne - to tak dla porównania. Myslę, też o zrobieniu wpisu o zamiennikach spożywczych lub inaczej co jak się nazywa, żeby łatwiej było Wam znaleźć na półce w sklepie. Zakupy radzę robić w dużych supermarketach, hipermarketach, będzie wtedy większy wybór i szansa na to, że traficie na coś, na czym Wam zależy.
Na pewno zapomniałam o kilku produktach dlatego przypomnijcie mi w komentarzach poniżej - skleroza nie boli :) Pozdrawiam Was ciepło!


PS: Będę dodawać ceny w miarę możliwości.

PS.2: przepraszam, za pomyłkę, ale mąka żytnia jest, dzisiaj zobaczyłam w sklepie.







22 kwietnia 2013

Zaręczyny po turecku na Cyprze

      Hehehe nie, nie moje, ja miałam "normalne" europejskie z nuta turecką. Tą nutą były srebrne obrączki, a nie pierścionek, który potem i tak dostałam, co bym nie marudziła :P
    Chciałabym opisać zaręczyny tutejsze, bo niedługo siostra mojego męża zaręczy się. Impreza taka zazwyczaj odbywa się dość hucznie, prawie jak wesele. Przypomina to nasze polskie wesele z jedzeniem, napojami i tańcami. Wszyscy zaproszeni goście narzeczonych są ubrani w stroje wieczorowe, jak na weselu. Obowiązkowo biżuteria, wizyta u Berbera (mężczyźni) i fryzjera damskiego (kuaför). Stoły gustownie przygotowane z jedzeniem i słodyczami dodatkowo kelnerzy obsługujący, muzyka na żywo. Narzeczona obowiązkowo musi być ubrana w suknię (krój dowolny, chociaż dominują ślubne "bezy"), im więcej błyskotek tym lepiej, ale kolor musi oscylować od bordowego, poprzez czerwień, amarant, do jasno różowego, zdarzają się też inny kolory, ale w 90% są to odcienie czerwonego.
 

     Oczywiście krawat czy muszka narzeczonego musi być odpowiednio kolorystycznie dobrana do sukni narzeczonej. W każdym domu, w zależności od zasobności portfela takie przyjęcia zaręczynowe mogą być właśnie takie wystawne na więcej niż 100 osób, albo mogą być bardziej kameralne w gronie rodzinnym i zazwyczaj odbywają się w domu którego z narzeczonych. Ponieważ siostra męża tu pracuje i nie ma swojego mieszkania, a do rodzinnego kraju Turcji daleko, aby nie naciągać nikogo na koszty ustalono, że przyjęcie odbędzie się w domu rodzinnym narzeczonego. Z Turcji przylatują zatem moi teściowie, my wraz z mężem dojedziemy autem, pozostała rodzina również. Teraz zagwozdka w co mam się ubrać, oczywiście kolor czerwony odpada- bo nie mogę wyglądać jak narzeczona. Na całe szczęście w szafie mam klasyczną małą czarną od Calvina Kleina i do tego chyba dobiorę kolorowy szal, szpilki i torebkę. Fryzurę i makijaż zamierzam zrobić sama, inaczej po wizycie u tutejszego fryzjera i makijażysty chyba bym się w lustrze nie poznała :D 
     Na przyjęciu obowiązkowo dojdzie do wymiany obrączek narzeczonych. Obrączki te będą złączone czerwoną wstążeczką, którą przetnie ktoś najstarszy ze zgromadzenia.

      Wydaje mi się, że będzie to teściu mój, ale nie znam za dobrze rodziny narzeczonego mojej szwagierki, więc być może będzie to ktoś z jego otoczenia. Jesli narzeczona/y nie ma ojca, wujka itd może wstążki przeciąż starszy brat, lub ktoś inny, ale musi to być zawsze mężczyzna - odpowiednik głowy rodziny. Przecięte nożyczkami kawałki wstążek są rozdawane nie zamężnym osobom na szczęście.


  Te obrączki noszą oboje narzeczeni do dnia ślubu i albo zamieniają je na ślubne nowe, albo zostają te, które wybrali na zaręczynowe. Same zaręczyny nie wiążące, powinny być, bo po nich następują przygotowania do ślubu zakrojone na szeroką skalę, ale jak dwa razy z mężem przekonaliśmy się po takich zaręczynach, mogą one być zerwane.    Dozwolone są drobne upominki, kwiaty dla narzeczonych i ich rodzin. Na takim przyjęciu powinna być podana kawa po turecku, szczególnie specjalna filiżanka dla narzeczonego, którą przygotowuje sama narzeczona, zazwyczaj zamiast cukru sypie "nieświadomemu" niczego sól, a on musi to wypić, bez "numerów" - to ma oznaczać, że kocha ją tak bardzo, że mógłby z jej rąk wypić nawet truciznę, bez mrugnięcia okiem. Oczywiście ta "tradycja" z soloną kawą nie pojawia się zawsze, zależy to od rodziny, jak bardzo jest tradycyjna. Wśród jedzenia może pojawić się tort dla narzeczonych, ale też nie musi. Zależy do tego co chcą tak naprawdę narzeczeni mieć na przyjęciu. Oczywiście nie może zabraknąć dokumentacji video i/lub fotograficznej. Czasami narzeczeni wybierają sobie sesje plenerowe czy studyjne. Ciekawe czy szwagierka też coś takiego wybierze czy nie.
      Ja takiego "cyrku" nie chciałam :D miałam normalne zaręczyny, mój mąż poleciał ze mną do Polski prosić o moja rękę moich rodziców, czyli jak pisałam było "normalnie", skromnie - to ma być nasz dzień, a nie wg mnie "miliona" ludzi, ale jak to się mówi, co kraj to obyczaj. Obrączki ze wstążkami mieliśmy na swoim ślubie i przecinał wstążkę mój tato.
     Jak poszło i jak było u szwagierki, opowiem już po przyjęciu. Co ciekawe narzeczony szwagierki jest pół turkiem-pół anglikiem i chyba tak jak ja marnie mówi po turecku (aczkolwiek podczas pierwszego spotkania wydawało mi się, że dosyć dobrze zna ten język), więc ciesze się, że nie będę siedzieć tam i robić dobrej miny do "złej gry". Nie ma nic gorszego jak siedzenie wśród osób, które trajkoczą po turecku, a Ty może rozumiesz, któryś z wyrazów z kolei - frustrujące. Może będę robić za tłumacza, ale obawiam tez się gradobicia pytań ze strony rodziny narzeczonego, bo w sumie jestem dowodem na to, że da się przeżyć z turkiem kilka lat nie będąc tej samej narodowości :D




źródło fotografii: internet

15 kwietnia 2013

Ciekawostka i przepis

     Wczoraj była fajna pogoda, zaczęło robić się cieplej, więc większość wolnego dnia spędziłam na balkonie ciut opalając buźkę a potem czytając i robiąc nowy projekt na drutach. Zawsze gdziekolwiek jestem mam ze sobą aparat czy to starą poczciwą cyfrówkę czy aparat w telefonie komórkowym. Nie inaczej było tym razem. Wczoraj zrobiłam fotkę ciekawemu zjawisku, mianowicie na niebie pokazało się słoneczne 'halo'.




Jakoś w Polsce nigdy nie miałam okazji go podziwiać, a tutaj to już chyba trzecie 'halo' jakie udaje mi się dostrzec i uwiecznić na zdjęciu. Fotka nie za specjalna, bo użyłam jako filtra słonecznego swoich okularów przeciwsłonecznych - stąd ten niebieski blik po lewej stronie fotki. Powiedziałam męzowi o tym zjawisku, na co on stwierdził, że 'halo' zawsze występuje tutaj przed zmiana pogody, przed burzami lub deszczem. Pomyślałam, że na burze z piorunami będę musiała czekać, ale dzisiaj się doczekałam. Raptem na drugi dzień po tym 'halo' przyszła burza - jak na razie jest bezdeszczowa (szkoda). Udało mi się uwiecznić po raz pierwszy raz w życiu piorun.

Kocham burze, najlepsze są te kiedy gaśnie światło i trzeba siedzieć i palić świeczki, do tego raz o raz robi się jasno od piorunów. tutaj w tym roku kiepsko z tym było. Wiem, że na greckiej stronie sporo padało i była chyba znowu trąba powietrzna. Tutaj jakoś tego typu zjawiska nie występują - a szkoda. Byłaby dodatkowa atrakcja.
Tymczasem zrobiło się późno więc postanowiłam ugotować wegetariański obiadek. Niby mówi się, że w kuchni tureckiej wszystko jest na mięsie i że prawdziwy turek nigdy nie zje nic bezmięsnego, ale nie zawsze jest to prawda. Dostałam kiedyś książkę od znajomego męża "Tastes of Cyprus" (wydanie turecko-cypryjskie) i okazało się, że dużo potraw jest właśnie bez mięsa. Od jakiegoś czasu nie mam chęci na mięso więc ciesze się, że mogę używać sobie przepisów z tej książeczki. Dzisiaj podzielę się z Wami przepisem na bakłażana.

Patlıcan yemeği:

Składniki dla 2 osób:
  • 2 średnie bakłażany
  • cebula
  • oliwa z oliwek
  • stołowa łyżka koncentratu pomidorowego
  • stołowa łyżka pasty ze słodkiej papryki
  • łyżeczka od herbaty soli
  • sczypta pieprzu
  • 2 małe tureckie kabaczki (ok 20 cm każdy)
  • pół łyżeczki od herbaty kminu rzymskiego

Bakłażany myjemy, kroimy na 2 cm plastry, następnie wkładamy do miski, posypujemy łyżką stołową soli i zalewamy wodą, tyle aby bakłażany przykryły się. Na wierzch kładziemy talerz tak aby przycisnąć warzywa - bakłażany będą pływać, a my tego nie chcemy. Odstawiamy tak na godzinę. To sprawi, że bakłażany nie będą gorzkie.
W tym czasie obieramy cebule i kabaczki. Cebulę kroimy w kostkę, a kabaczki w półplasterki. Koncentrat pomidorowy zalewamy wrzątkiem w kubku/szklance i mieszamy. To samo robimy z pasą paprykową. Po godzinie bakłażany odsączamy z wody i każdy plaster wycieramy w ręcznik kuchenny papierowy. Następnie rozgrzewamy patelnię i polewamy niezbyt dużo oliwy z oliwek i smażymy cebulkę. Kiedy cebula się zeszkli, na tę samą patelnię wykładamy bakłażany i smażymy z każdej strony, aż do zrumienienia. Cebulę przekładamy do garnka, następnie kabaczki, podsmażone bakłażany, wsypujemy sypkie przyprawy (sól, pieprz, kim rzymski). Następnie to wszystko zalewamy rozpuszczonym w kubku/szklance koncentratem pomidorowym i pastą z papryki.
Gotujemy do miękkości bakłażana - u mnie ok 40 min na średnim ogniu z lekko uchyloną pokrywką - lubi kipieć.
Podajemy z chlebem, jogurtem (obowiązkowo) oraz z ryżem (można pominąć).

Smacznego! :)

6 kwietnia 2013

Blog rusza....

Witajcie...niemalże po "latach" nieobecności. Wiem, straaasznie zaniedbałam bloga, ale dużo sie działo w moim życiu i dobrego i złego. Grunt, że teraz wszystko jest już ok. Przez kilka miesięcy byłam w Polsce, potem wróciłam na wyspę. W miedzy czasie dostawałam mnóstwo e-maili z pytaniami odnośnie bloga, Cypru Północnego itd. Na wszystkie starałam się odpisywać. Także mogę powiedzieć, że nie próżnowałam i tak na prawdę tematyka tureckiej części wyspy nie była zapomniana przez ten czas.
Zawsze jak wracam z Polski staram się pozabierać najwięcej rzeczy. Na całe szczęście LOT zwiększył limit bagażowy z 20 kg na 23kg co mnie niezmiernie cieszy. Przywiozłam zapas żółtego sera - te tureckie jak podkreślałam są dla mnie nie jadalne chyba, że na ciepło, a te angielskie nie dość, ze drogie to śmierdzące blee - oczywiście przyleciał zapas kiełbaski. Niestety będąc w Polsce dowiedziałam się, ze mam alergię pokarmową i nie mogę już jeść nic z nabiału pochodzącego z mleka krowiego, także nie przyleciał ze mną biały ser :( ubolewam nad tym strasznie, że nie będę mogła jeść go na kanapce co rano...:( Na szczęście jest jeszcze mleko kozie, tu mimo, że wydaje się być wszechobecne prawie jest nie osiągalne w sklepach. Mąz jest  obecnie na etapie szukania mi "dostawcy" ze wsi :) Na razie skutek mierny. tu mleko raczej dodaj się na sery nikt chyba nie pije mleka koziego? Podobno było widziane w Lemarze, ale już nie było. W Turcji jest to mleko wiec jakby co to poproszę znajomych o przywiezienie kilku kartonów. Kocham pić kakao, szczególnie zima, pod kocem siedząc, czytając książkę lub dziergając na drutach/szydełko sączyć kakao...mniam! rewelacja! No i klops...nie mogę pić mleka krowiego, z kozim nie ma problemu, a tu mleka koziego w sklepie yok... :( Na domiar złego tutejszych serów z mleka krowiego jeść nie mogę, a więc papa twarożek i ulubiony deser męża tiramisu :( lody z mleka krowiego tez odpadają...śmietana kremówka....:(((
Ehh będę musiała zrezygnować z wypieków i tworzenia wielu deserów gdzie składnikiem jest śmietana kremówka, ser nie pieczony, mleko, jogurt...jednym słowem MASAKRA !!!
Postanowiłam, że jeśli maż zdobędzie dla mnie mleko kozie w dużej ilości, postaram się zrobić domowy twaróg. O postępach w produkcji będę informować na blogu. Dobrze, że jest Hellim  - sprawdzałam mogę go jeść nic się nie dzieje z moim układem pokarmowym.
Niestety kupiłam tu mleko sojowe za całe 5 TL i musiałam wylać nie dość, że nie smaczne to miałam mega wzdęcia po nim i gazy jakbym najadła się grochówki...
Po powrocie zauważyłam, że ceny produktów kosmetycznych nieco wzrosły, jedzenie ciut jakby potaniało? ale może to zależy od sklepu? w moim ulubionym Nikozjowym Erülkü (aka marchewa) ceny i promocje całkiem niezłe. Będąc tam nie mogłam przejść obojętnie obok stoiska z tureckimi kosmetykami. Chociaż zawsze przywożę kosmetyki z Polski, tym razem zatrzymałam się przy lakierach. Szukałam dla siebie dobrego lakieru do paznokci w odcieniu malinowym. Mój wybór padł na lakier PASTEL nr 29, który wygląda tak:


PASTEL nr 29
Przyznam się, że na tej fotce nie wygląda jak malinowy, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że ma mega malinowy odcień, bliżej mu do takiej dojrzałej maliny ciemnej soczystej. Mam go na paznokciach od 3 dni i dopiero teraz widzę, że zaczyna mi schodzić. Zresztą lakiery PASTELa są dobrej jakości, wystarczy jedna warstwa i mamy super paznokcie. Jak zwykle polecam! Cena tez przystępna, bo ok 3,50 - 4 TL (w Turcji taniej).
Oprócz lakieru w moje łapki wpadła paczka mydełek Duru :) tym razem wybór padł na zapach z serii gourmet - karmel z wanilią. Jeszcze nie używałam, ale tej marce ufam w ciemno. Nigdy mnie nie uczula, pięknie pachnie i jest w dobrej cenie. Za 4 mydełka zapłaciłam poniżej 4 TL :)
Mydełko glicerynowe, wg producenta nawilżające, nie wysusza skóry o pięknym zapachu karmelowego cukierka. Ma fajny wygląd pasiaste, o wadze tradycyjnego mydła, można kupić z tej serii taki sam żel do kąpieli czy balsam, można kupić także pojedyncze mydełko. Generalnie ta seria ma wiele zapachów/smaków. Będe testowac kolejne, niemniej jednak możecie spokojnie się w nie zaopatrywać, bo są bardzo dobrej jakości, podobnie jak wspominana przeze mnie już kiedyś firma ARKO.

Tymczasem kończę ten wpis i za krótki czas zrobię następny. Blog trzeba przecież rozruszać, a tu sezon tuż tuż :)


źródło zdjęć: internet