Dzisiaj od rana ciemności - prawie egipskie. Wyjrzałam spod kołdry, ciemno, śpię dalej, ale zaraz przecież to już prawie 9 rano a tu ciemno...czyżby deszcz? Odsuwam rolety w oknach i przysłowiowa lipa...żaden deszcz, ale mój znienawidzony "budyń waniliowy", chociaż dzisiaj przypomina szare niekształtne coś. Tak właśnie określam po swojemu burze piaskową. Pamiętam pierwszy raz nie wiedziałam co to jest, myślałam, że jakaś mgła, ale mgły przy +35C w lecie co nie w porządku. Mąż wytłumaczył, że to burza piaskowa. Poniżej zdjęcia z dzisiaj, dosłownie robione przed chwilą.
Takie niskie ciśnienie przy tym zawsze mam, że nie sposób się obudzić. Człowiek snuje się cały dzień z kąta w kąt, nie zdolny jest do żadnej pracy, ani fizycznej, ani umysłowej. W piersiach zatyka, kicham co 5 min, gardło mnie piecze, z oczu leje się płyn i do tego to szczypanie...ratuję się kroplami Visine. Piję właśnie kolejnego Earl Greya - siekierkę i nadal śpię. Czasem te burze są nie do zniesienia, trwają kilka godzin (przy większym szczęściu), lub kilka dni, czasem są ciężkie i nawet ogłaszają w tv / gazetach, żeby nie wychodzić (to dla os. starszych) i nie zostawiać malutkich dzieci zbyt długo na powietrzu. Po takich burzach zawsze pada deszcz, nie wiem dlaczego, ale pada i wtedy pięknie na samochodach widać pomarańczowo-brunatne błotko. Nie opłaca się więc przed burzą myć auta. Dzisiaj tez wieczorem zapowiadane są przelotne deszcze. Będziemy mieć piękny samochodzik, zamiast białego - pomarańczowy! Na szczęście te burze nie są takie tragiczne jak w innych krajach, gdzie występują. Zdarza się , że przy takiej burzy nie działa nic i człowiek np spędza godziny w samolocie lub na lotnisku, czekając aż burza przejdzie. W każdym razie nie jest to ani przyjemne, ani zdrowe, ale trzeba przyznać, że to bardzo interesujące zjawisko. słońca w ogóle nie widać, i gdyby nie to, że jest dzień to wcale nie byłoby znać, że świeci. W lato takie wypadki burzowe są mniejsze, na ogół więcej na jesieni i na wiosnę, w zimie bardzo rzadko - pewnie ze względu na silne wiatry i deszcze. Reasumując humorek dzisiaj taki sobie, senny, leniwy, zrobiłam sobie maraton serialowy. Na pocieszenie i ugłaskanie mego nastroju mąż kupił dzisiaj moje ulubione lody Cornetto. Mam zamiar skutecznie poprawić sobie samopoczucie. a burza, jak to burza, dzisiaj jest , jutro nie ma - oby, bo kolejny dzień zamierzam spędzić w Famaguście na co czwartkowym targu warzywno-owocowym oraz na zakupach. Lodówka prawie pusta, czas zapełnić jej półki i przyrządzić coś smacznego na obiad. A co dokładnie, tego dowiecie się w kolejnym moim poście :)
ps: po raz n-ty zapisuję tego posta, mój internet ucieka, najwyraźniej burza i jemu daje się we znaki!
ps: po raz n-ty zapisuję tego posta, mój internet ucieka, najwyraźniej burza i jemu daje się we znaki!
O Matyldo!!!! Trzymaj się żeby cię nie wywiało i lub bądź nie zasypało ;/
OdpowiedzUsuńCelinko nie bój się zabarykadowałam si.e w mieszkaniu, nie dam się, ale już przechodzi, powiało trochę i się oczyściło :)
OdpowiedzUsuń..czyli masz cały czas sprzatanie piasku...:)
OdpowiedzUsuńWow, kilka godzin, to jeszcze, ale nie wyobrażam sobie czegoś takiego przez kilka dni. Współczuję...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol