18 września 2011

W jednym worku

Bardzo często spotykam się z pytaniami o tutejszą religię. Wiadomo, że islam, ale dokładnie "jak to jest mieszkać w kraju muzułmańskim", pytają mnie. Wiele osób słysząc, że mieszkam w kraju, gdzie główną religią jest islam wyobrażają sobie zaryte od stóp do głów kobiety z zasłoniętymi twarzami, które podążają pół kroku za mężem oraz terrorystów z kałasznikowami na ulicach. Wtedy pojawia się jedno z typowych pytań: "a czy Twój mąż nie ma nic przeciwko, że jesteś katoliczką? Takie pytania trochę mnie denerwują, chyba logicznym jest, że jakby mój mąż miał cokolwiek przeciw mojej osobie czy wierze to raczej do ślubu by nie doszło?
Jednak jest bardzo powszechnym pchanie wszystkich krajów z islamem do jednego wora, bo skoro islam jest w takim Egipcie i w Turcji, to jest, a nawet musi być wszystko tak samo. Nie tak dawno zapytano mnie czy piątki są tu wolne od pracy, bo skoro jest to kraj muzułmański to pewnie jest tak samo jak w innych krajach. Zaskoczyłam pytającego, ponieważ tutaj wolnego piątku nie ma. Normalnie wszyscy pracują. Wolne dni od pracy to sobota i niedziela, chociaż i tak często wszystko jest tu pootwierane do późna. Właściwie to pytanie zainspirowało mnie do napisania tej notki. Trzeba powiedzieć, że islam jako religia jest w różnych krajach wyznawana na różnych zasadach. Inaczej islam jest praktykowany w Libii, a zupełnie inaczej w Arabii Saudyjskiej. Turcja i północna część Cypru również inaczej "wyznaje" islam. To samo tyczy się krajów, gdzie główną religią jest np. katolicyzm, który ma swoje różne odmiany. Inaczej jest wyznawany w Hiszpanii, a inaczej w Polsce, zresztą nie tak dawno przeczytałam, że taki Meksyk jest procentowo bardziej katolicki niż Polska, podobnie jest z innymi krajami Ameryki Południowej. A jednak nie spotkałam się z wrzucaniem do jednego wora tych krajów. Tymczasem mieszkając tu zaobserwowałam  wśród znajomych i ogólnie tendencję do stawiania tej części wyspy na równi z innymi krajami muzułmańskimi. To samo tyczy się Syrii i Libanu, a będąc tam zazwyczaj doznaje się szoku, że oto idzie sobie po ulicach Damaszku młoda Syryjka z odkrytą głowa, w bluzce z krótkim rękawem i krótkiej spódnicy/spodniach, podobnie w Libanie. Myślę, że takie samo wrażenie mają osoby, które pierwszy raz przylatują do Turcji czy tutaj i następuje zdziwienie - kobiety nie są zasłonięte całkowicie, mężczyźni nie noszą turbanów, a po ulicach nie biega zgraja rozpędzonych wielbłądów. Pokoszę się zatem o stwierdzenie, że ta część wyspy jest krajem bardzo świeckim, nawet bardziej niż sama Turcja. Tu do meczetu chodzi się w zasadzie na pogrzeb, chociaż nie zawsze ceremonia odbywa się wewnątrz (pisałam o tym w poprzednim poście). Nie ma też ślubów religijnych, w Polsce mamy ślub kościelny, tu nie. Jeśli się zdarzy ślub w meczecie ( a raczej zdarza się to wyłącznie w Turcji), młoda para i tak musi brać 2 ślub w urzędzie, ponieważ ślub, zawarty w meczecie nie jest ważny, niektórzy mówią nawet, że jest to nielegalne. Podobno dobry muzułmanin powinien modlić się przynajmniej 5 razy dziennie i przed każdą modlitwą myć się dokładnie, aby być czystym podczas rozmowy z Bogiem. Nie spotkałam się tu jeszcze z modlitwami w ciągu dnia lub nocy. Niby jest tu religia, a w ogóle jej nie widać. W porównaniu z Turcją religijność, jest tu traktowana bardzo, bardzo lekko. Chcesz się modlić ?- dobrze, nie chcesz - też dobrze. A jakby to było w Tunezji lub Pakistanie? - wolę nie myśleć. Nie podoba mi się zatem pakowanie północnej części wyspy  wraz z innymi krajami muzułmańskimi w jedno pudło. Tu nawet islam nie jest nauczany w szkołach - nie ma przedmiotu "religia", a w Polsce jak jest? Tylko same sa z tego powodu problemy.
Nie sprowadzajmy wszystkiego do jednego punktu i najpierw spojrzyjmy na własne podwórko, a potem dopiero krytykujmy jeśli już musimy. Zanim przylecimy do kraju, który chcemy zwiedzić, dowiedzmy się czegoś również o jego religii. tym sposobem unikniemy nie potrzebnego zaskoczenia czy nie zrobimy z siebie przysłowiowych "idiotów", zadając dziwne pytania np. dlaczego nazwy ulic nie napisane "robaczkami"?.
Przygotujmy się, że będziemy mogli wejść tu do meczetów o każdej porze i nikt Nas z niego nie wyrzuci, że piątki nie sa wolne od pracy, a na głos Imama w południe, nikt na ulicy nie rozwinie dywanika i nie zacznie bić pokłonów ku wschodowi. Cypr północny nie jest tak religijnie straszny. Nie ma czego i kogo się obawiać. Jedynym zagrożeniem dla Nas ogólnie, jest brak wiedzy. Islam nie gryzie na Cyprze, jest bardzo oswojony i możemy go spokojnie głaskać, bez obaw, że zostaniem nam odgryziona ręka.
Myślę, że wrzucanie Cypru Północnego do pudła z innymi muzułmańskimi krajami Bliskiego Wschodu jest dużym błędem i prowadzi do powstawania coraz to większych stereotypów i przekłamań. To, że się było na wczasach w Tunezji jeszcze nie świadczy o tym, że o islamie wiemy wszystko, że wszędzie jest  i musi być tak samo. Nie oceniajmy wszystkiego przez ten sam pryzmat.

4 komentarze:

  1. A ja mam pytanie z innej beczki nieco. Nie pamiętam czy o tym pisałaś, czy nie, ale jestem ciekawa, jak wyglądał Wasz ślub i wesele? Bo skoro jesteście różnych wyznań, to pewnie wzięliście tylko ten jeden tradycyjny ślub dla tamtego kraju? Czy mieliście jakiś kościelny? I jak obchodzi się tam wesela? W sumie możesz o tym osobny wpis zrobić... ;)

    Pozdrawiam

    Sol

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się będzie wpis, może nie o moim weselu i ślubie, ale ogólnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a rozmawialiscie z mezem o tym w jakiej religii chcecie wychowac dzieci?

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim skromnym zdaniem pytanie: "a czy Twój mąż nie ma nic przeciwko, że jesteś katoliczką? " to po prostu ładnie opakowanie pytanie "czy już Cię przekabacił na islam?".
    PS. Przed moim pierwszym wyjazdem TAM spodziewałam się właśnie dywaników na ulicach w trakcie czasu modlitewnego, ehh :)

    OdpowiedzUsuń