18 kwietnia 2012

Burza piaskowa

Dzisiaj od rana ciemności  - prawie egipskie. Wyjrzałam spod kołdry, ciemno, śpię dalej, ale zaraz przecież to już prawie 9 rano a tu ciemno...czyżby deszcz? Odsuwam rolety w oknach i przysłowiowa lipa...żaden deszcz, ale mój znienawidzony "budyń waniliowy", chociaż dzisiaj przypomina szare niekształtne coś. Tak właśnie określam po swojemu burze piaskową. Pamiętam pierwszy raz nie wiedziałam co to jest, myślałam, że jakaś mgła, ale mgły przy +35C w lecie co nie w porządku. Mąż wytłumaczył, że to burza piaskowa. Poniżej zdjęcia z dzisiaj, dosłownie robione przed chwilą.

 Widok  z naszej sypialni:
     Widok z balkonu:

Takie niskie ciśnienie przy tym zawsze mam, że nie sposób się obudzić. Człowiek snuje się cały dzień z kąta w kąt, nie zdolny jest do żadnej pracy, ani fizycznej, ani umysłowej. W piersiach zatyka, kicham co 5 min, gardło mnie piecze, z oczu leje się płyn i do tego to szczypanie...ratuję się kroplami Visine. Piję właśnie kolejnego Earl Greya - siekierkę i nadal śpię. Czasem te burze są nie do zniesienia, trwają kilka godzin (przy większym szczęściu), lub kilka dni, czasem są ciężkie i nawet ogłaszają w tv / gazetach, żeby nie wychodzić  (to dla os. starszych) i nie zostawiać malutkich dzieci zbyt długo na powietrzu. Po takich burzach zawsze pada deszcz, nie wiem dlaczego, ale pada i wtedy pięknie na samochodach widać pomarańczowo-brunatne błotko. Nie opłaca się więc przed burzą myć auta. Dzisiaj tez wieczorem zapowiadane są przelotne deszcze. Będziemy mieć piękny samochodzik, zamiast białego - pomarańczowy! Na szczęście te burze nie są takie tragiczne jak w innych krajach, gdzie występują. Zdarza się , że przy takiej burzy nie działa nic i człowiek np spędza godziny w samolocie lub na lotnisku, czekając aż burza przejdzie. W każdym razie nie jest to ani przyjemne, ani zdrowe, ale trzeba przyznać, że to bardzo interesujące zjawisko. słońca w ogóle nie widać, i gdyby nie to, że jest dzień to wcale nie byłoby znać, że świeci. W lato takie wypadki burzowe są mniejsze, na ogół więcej na jesieni i na wiosnę, w zimie bardzo rzadko - pewnie ze względu na silne wiatry i deszcze. Reasumując humorek dzisiaj taki sobie, senny, leniwy, zrobiłam sobie maraton serialowy. Na pocieszenie i ugłaskanie mego nastroju mąż kupił dzisiaj moje ulubione lody Cornetto. Mam zamiar skutecznie poprawić sobie samopoczucie. a burza, jak to burza, dzisiaj jest , jutro nie ma - oby, bo kolejny dzień zamierzam spędzić w Famaguście na co czwartkowym targu warzywno-owocowym oraz na zakupach. Lodówka prawie pusta, czas zapełnić jej półki i przyrządzić coś smacznego na obiad. A co dokładnie, tego dowiecie się w kolejnym moim poście :)

ps: po raz n-ty zapisuję tego posta, mój internet ucieka, najwyraźniej burza i jemu daje się we znaki!

14 kwietnia 2012

Obywatelstwo

Długooo zapowiadany post zatem zabieram się do konkretów. Obywatelstwo można dostać na trzy sposoby, albo rodząc się z rodziców urodzonych tutaj, lub poprzez bliskich krewnych (dziadków), albo poprzez związek małżeński z obywatelem/ką KKTC. Swoje obywatelstwo dostałam poprzez małżeństwo.
Aby ubiegać się o obywatelstwo, należy w rok po zawarciu związku małżeńskiego (wcześniej nie przyjmą wniosku, bo próbowaliśmy), następnie udać się do Urzędu Imigracyjnego w Nikozji i tam złożyć wypełniony wniosek (dostaje się go na miejscu). Trzeba mieć ze sobą akt zawarcia związku małżeńskiego, poświadczenie zameldowania od muhtara (muhtar = ktoś a la nasz burmistrz, wójt, sołtys etc., zarządzający dystryktem w którym mieszkamy) z miejsca zamieszkania, kserokopię paszportu ze wszystkimi wizami rezydenta otrzymanymi do tej pory, kserokopię dowodu osobistego małżonka.
Te dokumenty trzeba złożyć osobiście i potem czekać na wizytę odpowiednich służb (policja), które sprawdzą czy faktycznie mieszkamy razem z małżonkiem, czy mieszkamy pod wskazanym adresem itd. 
Mnie to osobiście ominęło, bo mój mąż jest policjantem, więc nikt do naszego domu nie musiał przychodzić. Niestety czekałam dosyć długo na decyzję przyznania obywatelstwa a to głównie w wyniku słynnej opieszałości urzędników (czyt. lenistwa). Wystarczyć miał jeden telefon na centralny posterunek, gdzie mój mąż pracuje, ale podniesienie słuchawki i wykonanie tego telefonu zajęło urzędnikom z Nikozji dobrych kilka miesięcy (papiery złożyłam w sierpniu 2011).
W lutym br., (podczas mojego pobytu do Polski), mój mąż dostał wiadomość, że jest zgoda na przyznanie mi obywatelstwa oraz wyznaczono datę i godzinę spotkania w Urzędzie Imigracyjnym. Pojechaliśmy w marcu zaraz po moim powrocie na wyspę. Zanim zostaliśmy obsłużeni czekaliśmy aż rurzędnicy wypija poranną herbatkę i odwiedzą swoich kolegów w biurach, tak łazili wszyscy między pokojami przez dobrą godzinę. Przez ten czas do biura (które powinno było działać już dobre 2 godziny) ustawiła się znaczna kolejka, akurat nie działała maszyna wydająca numerki. W końcu rpzyszła nasza kolej. W okienku miła Pani, która starała się nie zwracać na mnie uwagi, poprosiła mojego męża o opłatę (58TL - ok 120 zł) i moje 4 zdjęcia oraz kupno 2 znaczków pocztowych (to zamiast znaczków skarbowych). Przylepiła je razem ze zdjęciami do 2 bardzo ładnych papierów, gdzie musiałam złozyć podpis czytelny. Następnie zabrała te papiery do naczelnika urzędu, który je przystemplował i złozył podpis. I tak oto zostałam turczynką cypryjską. Pani po powrocie pogratulowała mi i uśmiechnęła się zycząc wszystkiego najlepszego. Następnie kazała Nam pójśc złozyć wniosek o tutejszy dowód.
Wydział z dowodami, znajduje się na 2 piętrze. Wypełniłam wniosek, mąż pomagał, bo nie mają wersji po angielsku, ale jakiś cud się zdarzył, bo Pani obsłygiwała mnie w j.angielskim, więc spokojnie mogłam się z nią dogadać, chcociaż zklecenie zdania zajęło jej parę chwil. W każdym razie wykonała 2 kserokopie mojego aktu nadania obywatelstwa, zabrała wypełniony wniosek. Powiedziała, ze mogę przyjśc kiedy chcę i przynieść zdjęcia (4 sztuki) oraz uiścić opłate i wtedy zaczną ten dowód robić. Od razu mogliśmy, ale Pani z okienka nie podobały się moje zdjęcia, musiałam wykonać nowe, na których była widoczna dobrze cała moja twarz, te co miałam było to typowe zdjęcie do dowodu polskiego, nie en face w każdym razie.
Wczoraj byliśmy w Nikozji w tymże urzędzie złożyć zdjęcia i zapłacić, ale okazało się, że potrzeba oryginału aktu nadania obywatelstwa, a myśmy nie wiedzieli, że będzie potrzebne. W tym urzędzie oryginał jest gdyż jeden oryginał zostawiają sobie do naszych akt, ale mimo to trzeba mieć swój, ponieważ tam ma być wpisany jakiś numer, jaki tego jeszcze nie wiem., może coś na kształt naszego nr pesel? Nie jeździmy codziennie do Nikozji, dlatego tak to się długo ciągnie już z tym dowodem. 

Na całe szczęście są same plusy otrzymania obywatelstwa:

- nie potrzebuję wizy do Turcji (dawniej musiałam płacić na granicy 15 - 20 euro/dolarów za wizę)
- nie potrzebuję więcej wizy rezydenta (koniec z żałosnymi badaniami krwi i staniem w kolejce w w/w urzędzie)
- nie potrzebuję pozwolenia na pracę
- zmniejszony jest też czas na oczekiwanie na obywatelstwo tureckie, pod warunkiem, że małżonek/małżonka ma też obywatelstwo tureckie.

Minus jest taki, ze to obywatelstwo nie jest ważne poza KKTC i Turcją, nie wiem jak to się ma do strony greckiej, ale i tak zawsze przechodzę na nią na polskim dowodzie. Teraz podobno grecy cypryjscy nie chcą wpuszczać na tutejszym dowodzie osobistym turków cypryjskich na swoją stronę, mimo, że do tej pory nie było problemów.
Następnym razem jak będziemy w Nikozji to załatwię ten dowód.  Na wystawienie czeka się niecałe 2 tygodnie. W maju chcemy pojechać samochodem do Turcji odwiedzić rodziców męża oraz na większe zakupy :) akurat będzie jak znalazł. 
Tak właśnie miała się sprawa z obywatelstwem, teraz mam podwójne, polskie i turecko-cypryjskie :)

6 kwietnia 2012

Wesołych Świąt wszystkim!

Moi drodzy, opuściłam się w blogowaniu, ale powracam po tej długiej przerwie do pisania. Na wstępie życząc Wam wszystkim Wesołych Świąt Wielkiej Nocy i mokrego dyngusa!!! Udanych rodzinnych spotkań i dużo wspaniałości!!!






Tutaj Wielkanoc obchodzona jest tylko po greckiej stronie. W tym roku przypada ona  dopiero za tydzień. Grecy będą wtedy masowo przyjeżdżać na turecką stronę w celach pielgrzymkowych. Szczególnie do położonego na samym końcu wyspy klasztoru pw. św. Apostoła Andrzeja oraz do innych mniejszych kościołków. Przygotowuję święta w tym roku, na tyle na ile mogę, czyli na możliwości dostania tu składników moich potraw, plus zawsze jest to co przywiozłam teraz w walizce z Polski. W zeszłym roku o tej porze byłam w Polsce, także to są drugie moje święta Wielkanocne, pierwsze  obchodziłam dwa lata temu tutaj i też było bardzo uroczyście. Miałam zaproszonych gości, podobnie jak i w tym roku również nie będziemy sami z mężem na Wielkanoc. Mój mąż, mimo, że jest innego wyznania i do tego nie praktykujący zupełnie, bardzo lubi celebrować wszystkie polskie święta. 
Za to ja tureckich świąt prawie w ogóle nie znam, bo nie obchodzimy, pytałam męża czy by może nie chciał, ale stwierdził, że po co, skoro tutaj na wyspie prawie nikt ich nie obchodzi, a jeśli już to świętowanie zupełnie nie jest takie jakie powinno być, jakie jest np w Turcji (m.in post, specjalne potrawy, wizyty w meczetach itd).
Bardzo dziękuje wszystkim, którzy komentują moje posty, oraz tym, którzy piszą do mnie emaile z życzeniami sukcesu, z pytaniami, z zachwytami. Dziękuję i jestem pod wrażeniem ile osób popiera moje blogowanie i ile osób jest  zadowolonych z powstania tego bloga. Z tego co wiem, to pierwszy i jedyny blog o tej części Cypru, co mnie jeszcze bardziej zmotywowało do pisania. Zatem po świętach napisze kilka postów m.in o tym jak przebiegło nadanie mi obywatelstwa, o kosmetykach tutejszych (co warto, a czego nie warto kupować będąc tutaj), o kolejnych przepisach kulinarnych. Pozdrawiam Was w ten świąteczny czas i wracam do pieczenia i pichcenia :)