22 kwietnia 2013

Zaręczyny po turecku na Cyprze

      Hehehe nie, nie moje, ja miałam "normalne" europejskie z nuta turecką. Tą nutą były srebrne obrączki, a nie pierścionek, który potem i tak dostałam, co bym nie marudziła :P
    Chciałabym opisać zaręczyny tutejsze, bo niedługo siostra mojego męża zaręczy się. Impreza taka zazwyczaj odbywa się dość hucznie, prawie jak wesele. Przypomina to nasze polskie wesele z jedzeniem, napojami i tańcami. Wszyscy zaproszeni goście narzeczonych są ubrani w stroje wieczorowe, jak na weselu. Obowiązkowo biżuteria, wizyta u Berbera (mężczyźni) i fryzjera damskiego (kuaför). Stoły gustownie przygotowane z jedzeniem i słodyczami dodatkowo kelnerzy obsługujący, muzyka na żywo. Narzeczona obowiązkowo musi być ubrana w suknię (krój dowolny, chociaż dominują ślubne "bezy"), im więcej błyskotek tym lepiej, ale kolor musi oscylować od bordowego, poprzez czerwień, amarant, do jasno różowego, zdarzają się też inny kolory, ale w 90% są to odcienie czerwonego.
 

     Oczywiście krawat czy muszka narzeczonego musi być odpowiednio kolorystycznie dobrana do sukni narzeczonej. W każdym domu, w zależności od zasobności portfela takie przyjęcia zaręczynowe mogą być właśnie takie wystawne na więcej niż 100 osób, albo mogą być bardziej kameralne w gronie rodzinnym i zazwyczaj odbywają się w domu którego z narzeczonych. Ponieważ siostra męża tu pracuje i nie ma swojego mieszkania, a do rodzinnego kraju Turcji daleko, aby nie naciągać nikogo na koszty ustalono, że przyjęcie odbędzie się w domu rodzinnym narzeczonego. Z Turcji przylatują zatem moi teściowie, my wraz z mężem dojedziemy autem, pozostała rodzina również. Teraz zagwozdka w co mam się ubrać, oczywiście kolor czerwony odpada- bo nie mogę wyglądać jak narzeczona. Na całe szczęście w szafie mam klasyczną małą czarną od Calvina Kleina i do tego chyba dobiorę kolorowy szal, szpilki i torebkę. Fryzurę i makijaż zamierzam zrobić sama, inaczej po wizycie u tutejszego fryzjera i makijażysty chyba bym się w lustrze nie poznała :D 
     Na przyjęciu obowiązkowo dojdzie do wymiany obrączek narzeczonych. Obrączki te będą złączone czerwoną wstążeczką, którą przetnie ktoś najstarszy ze zgromadzenia.

      Wydaje mi się, że będzie to teściu mój, ale nie znam za dobrze rodziny narzeczonego mojej szwagierki, więc być może będzie to ktoś z jego otoczenia. Jesli narzeczona/y nie ma ojca, wujka itd może wstążki przeciąż starszy brat, lub ktoś inny, ale musi to być zawsze mężczyzna - odpowiednik głowy rodziny. Przecięte nożyczkami kawałki wstążek są rozdawane nie zamężnym osobom na szczęście.


  Te obrączki noszą oboje narzeczeni do dnia ślubu i albo zamieniają je na ślubne nowe, albo zostają te, które wybrali na zaręczynowe. Same zaręczyny nie wiążące, powinny być, bo po nich następują przygotowania do ślubu zakrojone na szeroką skalę, ale jak dwa razy z mężem przekonaliśmy się po takich zaręczynach, mogą one być zerwane.    Dozwolone są drobne upominki, kwiaty dla narzeczonych i ich rodzin. Na takim przyjęciu powinna być podana kawa po turecku, szczególnie specjalna filiżanka dla narzeczonego, którą przygotowuje sama narzeczona, zazwyczaj zamiast cukru sypie "nieświadomemu" niczego sól, a on musi to wypić, bez "numerów" - to ma oznaczać, że kocha ją tak bardzo, że mógłby z jej rąk wypić nawet truciznę, bez mrugnięcia okiem. Oczywiście ta "tradycja" z soloną kawą nie pojawia się zawsze, zależy to od rodziny, jak bardzo jest tradycyjna. Wśród jedzenia może pojawić się tort dla narzeczonych, ale też nie musi. Zależy do tego co chcą tak naprawdę narzeczeni mieć na przyjęciu. Oczywiście nie może zabraknąć dokumentacji video i/lub fotograficznej. Czasami narzeczeni wybierają sobie sesje plenerowe czy studyjne. Ciekawe czy szwagierka też coś takiego wybierze czy nie.
      Ja takiego "cyrku" nie chciałam :D miałam normalne zaręczyny, mój mąż poleciał ze mną do Polski prosić o moja rękę moich rodziców, czyli jak pisałam było "normalnie", skromnie - to ma być nasz dzień, a nie wg mnie "miliona" ludzi, ale jak to się mówi, co kraj to obyczaj. Obrączki ze wstążkami mieliśmy na swoim ślubie i przecinał wstążkę mój tato.
     Jak poszło i jak było u szwagierki, opowiem już po przyjęciu. Co ciekawe narzeczony szwagierki jest pół turkiem-pół anglikiem i chyba tak jak ja marnie mówi po turecku (aczkolwiek podczas pierwszego spotkania wydawało mi się, że dosyć dobrze zna ten język), więc ciesze się, że nie będę siedzieć tam i robić dobrej miny do "złej gry". Nie ma nic gorszego jak siedzenie wśród osób, które trajkoczą po turecku, a Ty może rozumiesz, któryś z wyrazów z kolei - frustrujące. Może będę robić za tłumacza, ale obawiam tez się gradobicia pytań ze strony rodziny narzeczonego, bo w sumie jestem dowodem na to, że da się przeżyć z turkiem kilka lat nie będąc tej samej narodowości :D




źródło fotografii: internet

3 komentarze:

  1. bardzo ciekawy ten zwyczaj, zwłaszcza, jak nie trzeba być "na świeczniku" :), osobiście też wolę skromniejsze, sami o zaręczynach powiedzieliśmy rodzicom przy okazji i to dobrze kilkanaście miesięcy później :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany.. Nie wiedziałam że tak to wszystko wygląda! Fascynujące zwyczaje..

    OdpowiedzUsuń